Każdy kocha ciasta drożdżowe. Ja też. Kojarzą się z babcinym domem i ciepłym mlekiem - oczywiście prosto od babcinej krowy. Pyszna tradycja, ale trochę mi się już znudziła. Postanowiłam upiec taki placek, jakiego u babci nigdy nie uświadczycie.
Dodałam do ciasta sporo ciecierzycy. Było to nieco ryzykowne posunięcie - pierwsze podejście skończyło się zakalcem. Jednak postanowiłam się nie poddawać.
I była to chyba moja najlepsza decyzja tego miesiąca. Klasyczny słodyczowy comfortfood, za to pełen białka. No i smaku. A konsystencja... Cóż, to ciasto rośnie trochę długo, za to znika w kilka chwil.
Składniki:
Ciasto:
- 2 szklanki ugotowanej i osuszonej ciecierzycy
- 1,5 szklanki ciepłego (!) mleka sojowego
- 3/4 szklanki cukru
- kropelka aromatu waniliowego
- 3 łyżki oleju
- 400 g mąki pszennej tortowej
- 2 paczuszki drożdży instant (2x7 g)
Kruszonka:
- 2 łyżki zimnej wody
- 1/3 szkl. oleju
- 1/2 szkl. cukru
- 1/2 szkl. mąki pszennej
- 1/4 szkl. mąki ziemniaczanej
Dodatkowo:
- kilka truskawek
Ciecierzycę, mleko, cukier, aromat i olej dokładnie zblendować. Mąkę i drożdże wymieszać w osobnej misce. Suche składniki dodać do mokrych i dokładnie wyrobić ciasto za pomocą robota kuchennego. Ciasto powinno być zwarte, ale lepkie. Miskę z ciastem przykryć ściereczką i odstawić na godzinę w ciepłe miejsce.
Składniki na kruszonkę wymieszać niedbale palcami i odstawić na czas rośnięcia ciasta do lodówki.
Truskawki pokroić na ćwiartki.
Tortownicę wysmarować dokładnie olejem i obsypać mąką. Przełożyć do niej wyrośnięte ciasto i ułożyć na jego wierzchu truskawki, lekko wciskając je palcami. Na truskawki wysypać równomiernie kruszonkę. Włożyć ciasto do piekarnika nagrzanego do 180 stopni Celsjusza i piec przez ok. 30-40 minut. Po tym czasie ciasto ostudzić lub...zajadać na gorąco!