środa, 28 lutego 2018

Recenzja książki "Jadłospisy odżywcze"

 
Recenzja książki "Jadłospisy odżywcze" Agnieszki i Mateusza Żłobińskich, którą właśnie zaczynacie czytać, nosi dumne miano mojej pierwszej. A czy nosi dumnie? Z pewnością. Uwierzcie, że tego typu publikacji jeszcze świat nie widział.

Co jest wyjątkowego w "Jadłospisach odżywczych"?
To nie jest kolejna zwykła książka kucharska. To wręcz osobisty dietetyk, który służy Wam radą darmowo; w dowolnym momencie, o każdej porze dnia. Serio! W wygodnym mobilnym kołonotatniku znajdziecie aż 70 przepisów na śniadania, przekąski, obiady i kolacje, do których dołączona jest wartość kaloryczna potrawy oraz dokładnie rozpisane składniki odżywcze, witaminy, minerały, a nawet aminokwasy egzogenne!

Przygotowanie każdej potrawy nie zajmuje zwykle więcej niż 15 minut, a "obrazkowa" receptura pozwala już za pierwszym rzutem oka sprawdzić, jakich sprzętów musimy użyć i co kupić
w supermarkecie. Aby na luzie i w stu procentach korzystać z książki, wystarczy uzupełnić spiżarnię w składniki, których wykaz znajdziemy na pierwszych stronicach.


Jak widać, żaden z powyższych produktów nie jest ani wyjątkowo drogi, ani trudno dostępny - to wielkie ułatwienie w sytuacji, gdy kończycie późno pracę/zajęcia i chcecie szybko zjeść obiad. Wchodzicie do najbliższego sklepu i kompletujecie wszystko, czego potrzebujecie do prostego, sycącego i oczywiście odżywczego posiłku.

"Jadłospisy" odpowiadają wymaganiom osób na diecie wegańskiej, bezglutenowej oraz bezcukrowej. Brzmi mało zachęcająco i jałowo? Nic z tych rzeczy. Autorzy przełamują popularny stereotyp, mówiący o tym, że zdrowe odżywianie to sucha sałata i bezsmakowe papki dla niemowląt. Pokazują, że nie rezygnując z ulubionych smaków, można żyć w "fit" sposób. Sycące kakao śliwkowe lub rozgrzewająca jaglanka z cynamonem - przez samo czytanie robimy się głodni. Przewińcie dalej do zdjęć...





...tak, to naprawdę ma jedynie 400 kalorii i nie zawiera ani grama "pustych" węglowodanów! No dobra, pierwsza miseczka jest nieco bardziej energetyczna przez dodatki (nie mogłam się jednak powstrzymać przed udekorowaniem jej kilkoma orzeszkami i ulubionym kremem dyniowym z Lidla, omnomnom). Kolejnym obalonym przez Żłobińskich mitem staje się niemożność najedzenia się roślinnym pożywieniem. Pełne błonnika suszone owoce, kasze i warzywa występujące w każdym przepisie, pozwalają zapomnieć o głodzie na kilka godzin, pęczniejąc w żołądku. A mówię to ja - wiecznie coś żująca, wręcz żarłoczna nastolatka. 

Przepis zawiera podstawowy wykaz proporcji składników dla diety 1500 kcal, ale przy każdej potrawie znajduje się informacja, jak go zmodyfikować, aby dzienna podaż kaloryczna wzrosła do 2000 kcal. Istnieje więc możliwość dostosowania diety do swojego trybu życia, wieku, płci lub po prostu apetytu.

Wielkie brawa dla autorów (rodzeństwa zakręconego na punkcie dietetyki i gotowania) - Pani Agnieszki i Pana Mateusza - za pokazanie i odczarowanie tej pozornie trudnej sztuki zdrowego jedzenia oraz uczynienia jej  rzeczą oczywistą, prostą, przyjemną, no i...naprawdę smaczną! Pokładam ogromne nadzieje w tym, że "Jadłospisy odżywcze" pomogą nawet najbardziej opornym fanom junk food'ów (takim jak ja) choć odrobinę poprawić swoje nawyki żywieniowe i przekonać się, że:

zdrowe = pyszne!

Uwaga: książka nie jest dostępna w księgarniach, ale możecie
w dowolnym momencie zamówić ją na stronie: http://www.dietaodzywcza.pl/jadlospisy/

1 komentarz: