sobota, 7 stycznia 2017

Wielki test batonów Zmiany Zmiany


Będąc ostatnio na łódzkiej Veganmanii, dostałam do przetestowania nowe smaki batonów Zmiany Zmiany. Za ten pyszny gest chciałam się jakoś odwdzięczyć - dlatego zjadłam dzisiaj ponad 1000 owocowo-warzywno-orzechowych kalorii (w ich składzie nie znajdziemy niczego innego!), recenzując otrzymane produkty. Zacznę od ogólnej oceny, która odnosi się do każdego wariantu smakowego. Uwielbiam Zmiany Zmiany za wspaniałą, niestety często niespotykaną wśród batonów bakaliowych, zbitą konsystencję. Nie ma takiej możliwości, żeby otworzyć papierek i znaleźć w środku połamanego, pokruszonego batona. Druga sprawa to piękne, dizajnerskie opakowania, które poprzez swój rustykalny styl, bardzo zachęcają to konsumpcji tego, co kryje się w środku. Na dodatek te wszystkie wspaniałości możemy otrzymać za niezbyt wygórowaną cenę - ok. 7 zł za 70-gramową sztukę, a pamiętajmy, że składniki użyte do ich produkcji są naturalne i często pochodzą z ekologicznych upraw.

Kosmos 


Mój definitywnie najulubieńszy spośród całej rodziny! Nic dziwnego, bo gdy go gryzę, (warto podkreślić słowo gryzę, ponieważ batonik jest też najbardziej twardy i zbity ze wszystkich) czuję smak czekolady, a wiecie przecież, że większej fanki tego przysmaku to ze świecą trzeba szukać. Obiecujące sygnały daje mi jeszcze przed konsumpcją, przy otwieraniu papierowego opakowania - intensywnie dochodzą wtedy do głosu kakao i idealnie pasujące do niego migdały. Kosmos przewyższa jednak czekoladę o jeden poziom, ponieważ ma od niej fajniejszą strukturę, nie zamula i jego słodycz jest bardziej wyważona. Konsystencję batona można porównać do schłodzonej krówki ciągutki, która trzyma formę, ale przy lekkim nacisku noża łamie się w połowie. Gdy uczynimy to samo zębami, poczujemy przyjemne strzelanie jakiś pesteczek - w tym przypadku figi, choć zanim spojrzałam na skład, byłam przekonana, że to nasiona chia. Od wcześniej wspomnianego tworu mleczno-cukrowego, Kosmos góruje nieinwazyjnym zachowaniem w jamie ustnej, ponieważ nie atakuje i nie sprawia bólu trzoniakom. Mile rozpuszcza się na języku i pozostawia wspaniałe wspomnienia o niesamowitych doznaniach smakowych. Nazwa istnie adekwatna.
10/10

 
**************************************************

Urwis bananowy


Wersja mniejsza, dedykowana dzieciom (choć dorośli na pewno też by nie pogardzili). Pachnie jak świeżo obrany banan. Jeżeli już o tym mowa, wspomnę pewną anegdotkę z moich czasów przedszkolnych. Otóż nigdy nie potrafiłam "otwierać" bananów od tej właściwej strony z dłuższym ogonkiem. Podczas podwieczorku chodziłam do opiekującej się nami pani i prosiłam o pomoc. Zawsze słyszałam wtedy reprymendę brzmiącą: "A bozia to rączek nie dała?". Minęło dziesięć lat i nadal nie wydaje mi się, abym była kiedykolwiek wybrakowana pod względem części ciała, a banany do tej pory obieram od drugiego końca lub przy pomocy noża. Ok, ale let's come back to Urwis. Połączenie tych żółtych owoców z delikatnymi maślanymi nerkowcami to strzał w dziesiątkę - ten rodzaj orzechów nie pozostawia w cieniu naszego skromnego bohatera (złe dla jego sławy byłyby np. migdały). Zabrzmiało mimo wszystko mdło? Nic bardziej mylnego! Charakteru dodają batonowi orzechy brazylijskie i karmelowe daktyle. Świetna alternatywa dla bezwartościowych "mlecznych kanapek" i Snickers'ów, którymi niestety zajadają się w tych czasach najmłodsi.
9/10

 
**************************************************

Farmer szpinak+cytryna

 
Powiało grozą... Szczerze mówiąc, nawet ja obawiałam się testu tego smaku. Całe szczęście, że nie jestem chociaż antyfanką szpinaku z urzędu, bojącą się go nawet pod postacią farszu w naleśnikach, tylko zwykłym zjadaczem chleba (bezglutenowego, z wody i kaszy), któremu do tej pory te zielone liście nie kojarzyły się po prostuze słodyczami. Ten farmer to naprawdę szalony rolnik! Raz kozie (bardziej Martynce) śmierć, otwieramy. Pierwsze zaskoczenie: baton pachnie ładnie cytryną, zapowiada się świeżo i orzeźwiająco. Zaskoczenie numer dwa: w smaku jest...bardzo dobry! Szpinak nie obrzydza i nie gra głównych skrzypiec, nadaje za to pięknego kolorku. Najbardziej spośród wszystkich składników, choć jest na szarym końcu w składzie, wybija się cytryna. Nie potrafię powiedzieć, czy baton jest bardziej słodki, czy wytrawny, bo to naprawdę trudne - wiedząc, że jemy właśnie warzywa i jeszcze bardziej szalone rzeczy typu fasola, ciężko odnaleźć się w pogubionych zmysłach. Nie męczę się już dłużej rozmyślaniem nad czarno-białym zakończeniem recenzji. Ten farmer jest po prostu dziwny, ale bardzo smaczny.
8/10

 
**************************************************

Farmer burak+czosnek


Zaczyna się robić coraz dziwniej. Czosnek w batonie - to już niezły hardcore! Buraka boję się mniej - robiłam już słodkości z jego udziałem, np. brownie buraczane. To super dodatek, nadający ciastom winny posmak. Ten farmer nie przypadł mi jednak do gustu tak bardzo jak poprzednik - fajnie było doświadczyć na języku czegoś tak unikalnego, ale gdy podczas jedzenia słodkości czułam palącą przyprawę, którą znam z sosu, którym polewam pizzę, robiło mi się lekko niedobrze. Uważam, że w jej miejsce można by wpakować trochę daktyli - wtedy burak odpowiednio spełniłby swoje deserowe zadanie i nic by mu w tym nie przeszkodziło. Jednak hejtowany przeze mnie baton ma też swoje dobre strony. Genialnie jest w nim wyważona konsystencja: odpowiednia ilość elementów chrupiących (słonecznika, pestek dyni) i miękkich (suszonych owoców). Podsumowując: odważni niech kupią i spróbują choć raz w życiu.
6/10

****************************************

Farmer pikantny pomidor


Gdyby do poniższej tabelki ukazującej poziomy wtajemniczenia w twórczość Lany del Rey wpisać zamiast nazw piosenek imiona batonów Zmiany Zmiany, "Farmer pikantny pomidor" znalazłby się na samym dole, obok duszy odchodzącej w zaświaty, w miejscu "Trash", "Maha Maha" i "Noir".

Czekoladowe Kosmosy, bananowe Urwisy i kokosowa Aloha to pospolite, znane i lubiane smaki dla przeciętniaków na jasnoniebieskim polu. Jeśli chcesz być jeszcze niżej niż ryba Psychrolutes marcidus, kup i zjedz (do końca!) "Farmera pikantny pomidor". Baton smakujący jak suszone pomidory w oleju albo pikantna meksykańska zupa to wyzwanie nawet dla kogoś, kto jest równy słuchaczowi "Yayo". Do rzeczy: jest smaczny, ale przedziwny. Niczym dobre, ale nieznane utwory Lany.
5/10

**************************************************

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz